niedziela, 14 grudnia 2014

Pocztówka z... Brukseli

Wizyta w Brukseli umożliwiła nam przypięcie kolejnej pinezki na mapie odwiedzonych przez nas wspólnie stolic. Po tym, jak już zostawiliśmy podczas naszego tournée niedaleko za sobą Holandię, zwiedziliśmy cudowną Brugię, nadszedł czas na „stolicę” Unii Europejskiej. Bruksela liczy ponad milion mieszkańców, a pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą z 966 roku. Od XII wieku miasto to było ważnym ośrodkiem tkackim. Dziś jest to nowoczesna stolica, w której wciąż jednak możemy znaleźć architektoniczne perełki oraz miejsca, które zachwycają zwiedzających.
Visit to Brussels has enabled us to attach another pushpin on the map of together visited capitals. Moreover, as during our tour we heve left behind the Netherlands, visited the wonderful Bruges, it's time to "capital" of the European Union. Brussels has more than one million inhabitants, and the first mention about it comes from 966. From the 12th century, the city was an important weaving center. Today it is a modern capital, where we can still, however, find architectural gems and places that delight visitors.



Powitanie w Brukseli zafundowało nam Atomium. I to dosłownie. Wielki napis Welcome, który wykorzystaliśmy jako miejsce na zrobienie sobie wspólnej fotki ze stolicy Belgii, wypełniony był tłumaczeniem napisu na różne języki - w tym polski. Jednak tłumacze zachowali się niczym polscy dystrybutorzy filmu Dirty Dancing i zamiast „Witamy”, odczytaliśmy napis „Powitanie”. Szybko przełknęliśmy lingwistyczną łyżkę dziegciu, po to, aby windą, która tuż po wybudowaniu była najszybsza na świecie, wjechać na samą górę i stamtąd podziwiać panoramę miasta. Punkt widokowy znajdował się na wysokości 102m, więc było co podziwiać... Udało nam się znaleźć - między innymi - wyglądający z tej wysokości jak zabawka samochód W., Stadion Króla Baudouina I, a także nowoczesną zabudowę miasta. U stóp Atomium leży Mini-Europa, czyli park miniaturowych symboli wszystkich europejskich stolic. Z góry mogliśmy zobaczyć symbolizujące Polskę krzyże gdańskie i dwór Artusa, a także znane nam już osobiście Koloseum i czekającą na naszą wizytę wieżę Eiffla. Jednak koszt wejścia, jak i czas ograniczyły naszą możliwość przejścia się po nim. Atomium zostalo wybudowane w 1958 roku na EXPO i przedstawia powiększony 150 miliardów razy kryształ żelaza. Symbolizuje postęp i pokazuje, że technika i przemysł zjednoczyły podzieloną wówczas Europę. W środku do dziś można oglądać zdjęcia z wystawy i niektóre eksponaty, które jednak nie porwały nas za bardzo. Największą frajdę sprawiły nam przejazdy ruchomymi schodami w przyciemnianych, oświetlanych cyklicznie ledami tunelach. Cóż... Chyba jednak jest w nas jeszcze sporo dziecka :)
Welcome in Brussels gave us Atomium. And gave it literally. Big sign welcome that we used as a place to take ourselves common photo in the capital of Belgium, is filled by the translation of the inscription on a variety of languages - including Polish. However, translators behaved like a polish film distributors of Dirty Dancing (translated in Poland as Spinning Sex), and instead of the "Witamy", we read the word "Powitanie". We fast managed it, and went to lift that just after the building was the fastest in the world. We were riding to the top and enjoy the panoramic views of the city from there. Lookout was located at an altitude of 102m, so it was great point to admire views... We were able to find - among other things - from this height our car which looks like a toy, King Baudouin Stadium, as well as modern buildings of the town. Nearby to the Atomium is the Mini-Europe park, where are miniature symbols of all European capitals. From the top we could see the crosses from Gdańsk symbolizing Poland and Arthur's court, and the Colloseum, which is personally known to us and the Eiffel Tower waiting for our visit. However, the cost of entry, as well as time limited our ability to pass through it. Atomium has been built in 1958 to guest the EXPO and present an enlarged 150 billion times the iron crystal. Symbolizes progress and shows that the technology and the industry unite a divided Europe. In the middle of the day, you can view photos from the show and some of the exhibits, bu it haven't enjoy us too much. We made the most fun by riding the escalator in tinted LEDs periodically illuminated tunnels. Well ... I guess we still have a lot of baby inside ourselves :)

Wielki Plac nie sprawiał wrażenia, jakby nazwa była zasłużona, jednak wpływ na to mogły mieć odbywające się na nim podczas naszej wizyty targi piwny. Stragany rozstawione na środku i masa ludzi nie pozwoliły nam podziwiać tego miejsca w pełnej okazałości. Szczególnie żal nam było, że nasza wizyta na tym pięciokątnym brukselskim rynku, wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO nie obejmowała okresu, gdy znajdują się na nim dywany kwiatowe. Cóż... Nie można mieć wszystkiego, więc robią one na nas wciąż wrażenie tylko z pocztówek i zdjęć w książkach, atlasach i Internecie. Jednak na szczęście zabytkowa zabudowa nigdzie się nie ruszyła i cieszyła nasze oczy. Grand Place swoją historią sięga aż 1348 roku, jednak francuskie bombardowania w 1695 spowodowały jego całkowitą dewastację. Odbudowa zaczęła się prawie od razu, jednak jego obecna forma sięga wieku dziewiętnastego, gdy burmistrz Charles Buls poprzez jego renowację i rekonstrukcję doprowadził do powrotu do jego dawnego splendoru. Największe wrażenie na odwiedzających sprawiają fasady miejscowego ratusza, domów rzemieślniczych oraz Muzeum Miasta Brukseli. Wielki Plac został doceniony w 2010 roku, gdy przez Internautów obwieszczony został najpiękniejszym rynkiem całej Europy.  
Grand Place did not seem as its name was deserved, but the impact could have beer expo held onto it during our visit. Stalls apart in the middle and a lot of people did not allow us to admire this place in full glory. We particularly regret that our visit to the Brussels petagonal market registered on the UNESCO World Heritage list did not include the period when they are on the flower carpets. Well ... You cannot have everything, so it greet us only from postcards and photographs in books, atlases and the Internet. But fortunately, historic buildings didn't move anywhere and enjoyed our eyes. Grand Place with its history is dating back 1348 years, but in 1695 the French bombardment resulted in the total devastation. Reconstruction began almost immediately, but its present form dates back to the nineteenth century, when the mayor Charles Buls through the renovation and reconstruction led to a return to its former splendor. The biggest impression on visitors makes the facade of the local town hall, houses of craft and the Museum of the City of  Brussels. Grand Place was recognized in 2010, when Internet users has proclaimed it as the most beautiful market in Europe.




Krążąc po zabytkowych ulicach Brukseli i poszukując czegoś do jedzenia, udało nam się trafić na najsłynniejszą kulinarną ulicę miasta – Rue Des Bouchers, czyli ulicę rzeźników. Możecie być jednak spokojni, bo żadne zwierze nie zostało przy nas zabite i oprawione. Dzisiaj jest to ulica pełna knajpek i restauracji, w pełnym przekroju cenowym, gdzie najbardziej popularnymi były zestawy za 12€ i 18€, a nie homary i kraby których ceny zaczynały się od 25€ za porcję. Restauracje to jednak nie wszystko, co wypełniało tę ulicę. Co krok napotkać można było sklepy z owocami morza, które ze względu na region, na pewno były świeże. Największym kulturowym szokiem okazali się jednak kelnerzy, którzy przed restauracjami czekali tylko na moment, w której zdecydujesz się tylko na chwilę zatrzymać, aby mogli Cię zgarnąć do swojego lokalu. Byli w tym bardzo pomysłowi i w związku z tym, tyle języka polskiego co tam, nie słyszeliśmy jeszcze w czasie naszego wyjazdu.
Cruising through the historic streets of Brussels and looking for something to eat, we were able to hit the most famous culinary city street - Rue Des Bouchers - the street of butchers. You can, however, be calm, because no animal was killed in front of us and framed. Today it is a street full of pubs and restaurants, the full breadth of the price, where the most popular were set for 12 € and 18 € instead of lobsters and crabs, whose prices start from 25 € per serving. But restaurants are not all that filled the street. What step could encounter seafood shops, which due to the region,  were certainly fresh. The biggest culture shock, however, turned out to be the waiters who were waiting in front of restaurants just a moment in which you decide to just stop for a moment that you can pick up to its premises. They were  very clever, so therefore, so much of the Polish language, we haven't yet heard during our trip like there.
Skoro jesteśmy przy ulicy pełnej restauracji, to przejdźmy od razu do jedzenia. Daliśmy się namówić jednemu z ulicznych naganiaczy na menu za 12€, w skład którego wchodziła przystawka, główne danie, napój i deser dnia. Trzymając się wiernie naszej zasady, dotyczącej lokalnego jedzenia, na naszym stole pojawiły się najpierw ślimaki i krewetki oraz zapiekany ser zamówiony przez P., który po ostatnich doświadczeniach z małżami, wolał nie ryzykować kolejnego jedzenia ze skorupki, choć koniec końców W. i tak przekonała go do spróbowania jednego ślimaczka. Jeśli chodzi o danie główne, to nie było już tak regionalnie. Kelner zaserwował nam kurczaka, stek, pizzę oraz małże, ale wszystko to jednak z belgijskimi frytkami. A na deser, coś słodkiego, czyli gofr z polewą czekoladową. Wyszliśmy syci i dość zadowoleni z jakości obsługi, wielkości porcji i z tego, że z naszych portfeli nie ubyło więcej niż planowaliśmy.
While we're on the street full of restaurants, it will move straight on to the food. We gave to persuade one of the street touts on the menu for 12 €, which included an appetizer, entree, beverage and dessert of the day. In keeping with our principles faithfully, on local food on our table first appeared snails and shrimp and baked cheese commissioned by P., who, after the recent experience with moussels, preferred not to risk another food from the shell, but in the end, and convinced vy W., he tried a snail. As for the main course, it was not as regionally. The waiter served to us chicken, steak, pizza and mussels, but all of this, however, with Belgian fries. And for dessert, something sweet - waffle with chocolate icing. We left stuffed and quite satisfied with the quality of service, portion size and the fact that our money didn't disappeared more than we've planned.

Najsłynniejszym symbolem Brukseli jest siusiający chłopiec. Mało kto jednak wie, o jego siostrzyczce, czyli siusiającej dziewczynce. Jej figurka znajduje się w ciasnej uliczce niedaleko ulicy rzeźników i nie jest tak wyeksponowana, jak jej mały kolega. Dziewczynka kuca sobie w zakratowanej wnęce w murze i gdyby nie fakt, że Ada i Klemcia już tam kiedyś były, pewnie byśmy tam nie trafili. Wróćmy jednak do tego bardziej znanego sikacza. Legenda głosi, że figurka przedstawia syna jednego z królów Belgii, który zaginął podczas polowania. Przez wiele godzin szukał go cały dwór, aż w końcu znaleziono go, jak siusiał pod drzewem. Inna wersja twierdzi, że podczas oblężenia w XIV wieku najeźdźcy postanowili wysadzić miasto. Lont już płonął, jednak zauważył to mały chłopiec, który chcąc uratować miasto nasiusiał na niego. W ten oto sposób figurka ma symbolizować narodową odwagę Belgów. Manneken Pis jest chłopcem o prawdopodobnie największej liczbie strojów w szafie, bo około tysiąca, w tym trzy polskie – Krakowiaka, stoczniowca i Kaszuba. My mieliśmy pecha, bo oglądaliśmy chłopca takim, jakim go rzeźbiarz stworzył, choć jeszcze dzień wcześniej miał na sobie stroje wolontariusza belgijskiego Czerwonego Krzyża oraz uczestnika rewolucji Brabantów z XVIII wieku.
The Peeing Boy is the most famous symbol of the Brussels. Hardly anyone knows about his sister - pissing girl. Her statue is located in a narrow street near the street butchers and is not as exposed as her little friend. The girl squats in recess behind the bars in the wall, and if not for the fact that Ada and Klemcia already there once were, we wouldn't probably come there. But back to the more well-known "pisser". Legend has it that the figure represents the son of one of the kings of Belgium, who disappeared while hunting. For many hours looking for him the whole court, and finally found it, whenn he peed into a tree. Another version says that during the siege in the 14th century invaders decided to blow up the city. The fuse has burned, but it was noticed by a small boy, who, wishing to save the city peed at it. In this way, the figure is supposed to symbolize the courage of Belgian nation. Manneken Pis is a boy with probably the largest number of clothes in the closet, because  he has about a thousand of them, including three Polish - Cracow, shipbuilder and Cashubian. We had bad luck, so we watched the boy as sculptor created it, while the day before he was wearing clothes of the Belgian Red Cross volunteer and participant Brabant's revolution from the 18th century.

Najbardziej znanym kościołem brukselskim jest katedra św. Michała i św. Guduli. Pierwszy kościół na wzgórzu Treurenberg, gdzie obecnie znajduje się ta świątynia, wzniesiono w XI wieku. Tym, co przykuwa wzrok już na samym początku jest fasada w stylu gotyku brabanckiego, której projekt zainicjował w XII wieku Henryk II. Jej budowa zakończyła się jednak w wieku XVI, co zaowocowało obecnością elementów renesansowych. Z ważnych wydarzeń z życia katedry warto wspomnieć uroczysty pogrzeb króla Badouina oraz ślub księcia Filipa z hrabianką Matyldą oraz grabież dokonaną w XVI wieku, przez co wnętrze świątyni nie jest aż tak bogate. Jednymi z zachowanych, pierwotnych elementów wystroju są szesnastowieczne witraże. Jeden z nich przestawia króla Ludwika II Węgierskiego z żoną klęczących przed Trójcą Świętą.  
Brussels' most famous church is the cathedral dedicated to St. Michael and St. Gudule. The first church on the hill Treurenberg, where currently is this temple, was built in the 11th century. The thing that catches the eye at the very beginning of the facade is Brabant Gothic style, which initiated the project in the 12th century by Henry II. Its construction was completed in the 16th century, which resulted in the presence of Renaissance elements. For important events in the life of the cathedral is worth mentioning that there was the king Badouina funeral and wedding of Prince Philip, the Countess Matilda and plunder made in the 16th century, by which the interior of the temple is not so rich. One of the preserved, original design elements are the sixteenth-century stained glass windows. Resets one of King Louis II of Hungary and his wife kneeling before the Trinity.


Podczas naszej wizyty w Brukseli mieliśmy okazję zobaczyć również Pałac Królewski. Jednak ze względu na odbywającą się przed nim wystawę zabytkowych samochodów i ponaglający nas czas nie mieliśmy okazji przystanąć tam na dłużej i dokładniej się rozejrzeć. Kolejnym wartym wspomnienia miejscem jest bogata ulica „pod dachem” z marmurowymi ścianami i posadzką, gdzie ceny sięgały zenitu, a za jedną czekoladkę moglibyśmy kupić bombonierkę w Polsce. Może nawet i w Belgii. Stolica jednego z krajów Beneluksu zaskoczyła W. reprodukcją tapiserii z jednorożcem, której użyła w swojej pracy maturalnej, co było miłym smaczkiem naszej wizyty. Wiele obszarów Brukseli (w tym stadion Anderlechtu...) pozostaje dla nas ciągle tajemnicą. Czy uda nam się je kiedyś odkryć, niczym Scooby Doo odkrywał tożsamość każdego kolejnego "potwora"? Być może. Tym czasem jednak nasze nogi, a w sumie to konie mechaniczne naszego Wehikułu Tajemnic zawiozły nas do Antwerpii. A co spotkało tam naszą paczkę? Dowiecie się w następnym odcinku. Do przeczytania!  
During our visit to Brussels we also had the opportunity to see the Royal Palace. However, due to exhibition of vintage cars taking place in front of it and urging us the time we did not have the opportunity to stop there for longer and to look around. Another place worth mentioning is rich street "under roof" with marble walls and floor, where prices reached its zenith, and where you could buy one chocolate for a chocolate box in Poland. Maybe even in Belgium. Capital of one of the Benelux contries, surprised W. by reproduction of tapestry with the unicorn, which she used in her final high school exam essay, which was a nice flavor of our visit. Many areas of Brussels (including stadium of Anderlecht...) still remains a mystery. Are we up to se it someday, like Scooby Doo discovered the identity of each another "monster"? Perhaps. This time, however, our feet, and all in all horsepower of our Mystery Machine took us to Antwerp. And what happened there to our package? You will find out in the next episode. Read us later!


Z pozdrowieniami z Brukseli - W. i P. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz