Trzecim miejscem, które
wspólnie odwiedziliśmy był Poznań, czyli stolica Wielkopolski.
Prawa miejskie posiada już od 1253 roku. Obecnie liczy ponad 552
tys. mieszkańców. Jest jedną z polskich kolebek kulturalnych.
Możemy w nim znaleźć operę, 16 teatrów, filharmonię, 12 kin, 27
muzeów, 40 galerii sztuki. Działa tu 20 chórów, funkcjonują dwie
drużyny piłkarskie. Poznań jest także ważnym ośrodkiem kultury
hip-hopowej w kraju. Nas akurat ta muzyka średnio kręci, ale warto
wspomnieć, że pochodzą stąd m.in. Mezo, Peja, Pięć Dwa Dębiec
czy Nagły Atak Spawacza, a także popowa piosenkarka – Sylwia Grzeszczak. Choć jest to miasto znane i odwiedzane przez nas od
dawna, dopiero w grudniu 2011 roku mieliśmy okazję po raz pierwszy
zawitać razem do Poznania, a zwiedzić jeszcze później, czyli w
kwietniu 2013 roku.
ul. Półwiejska
> |
Naszą wycieczkę
zaczęliśmy od przejścia się ulicą Półwiejską, nazywaną
również deptakiem. Nazwa tego miejsca pochodzi od miejscowości
"Półwieś". Jednak kiedy została ona "wchłonięta"
przez miasto, nadano jej właśnie miano ulicy Półwiejskiej. Po
wojnie ulica zaczęła podupadać, a pociągnięcie tamtędy linii
tramwajowej nie pomogło deptakowi. W ciągu ostatnich 30-40 lat, do
Poznania powrócili dawni właściciele podrujnowanych kamienic i
wspólnymi silami razem z władzami miasta postarali się przywrócić
świetność temu miejscu. Jest to jedna z najbardziej popularnych
uliczek Poznania. Przy Półwiejskiej znajduje się Centrum Handlu,
Sztuki i Biznesu, czyli popularny "Stary Browar". Jego
łączna powierzchnia całkowita to ok. 130 000 m^2, a mieści w
sobie około 210 punktów handlowych i gastronomicznych. Raj dla
kobiet, udręka dla facetów ;) Jak każde centrum handlowe jest to
dobre miejsce do spędzenia czasu na przykład w mieszczącym się
tam Multikinie. Kino w Starym Browarze posiada 8 sal, które mają od
110 do 208 miejsc. Ich ilość powoduje, że możemy liczyć na
szeroki repertuar. Poza tym można kupić tam nachos z dipem serowym,
do którego namiętną miłością pała W. Ona ogólnie uwielbia
jedzenie. Podczas naszego pierwszego, wspólnego wyjścia do kina,
zamiast trzymać mnie za rękę, wolała, żebym przytrzymywał nią
popcorn, byle jedzenie się nie zmarnowało. Po seansie została nam
połowa opakowania. Gdy już jesteśmy przy jedzeniu to warto
wspomnieć, że bar z chińszczyzną "Wook express"
mieszczący się na 2 piętrze nowej części również zdobył naszą
sympatię. Jedzenie było podane bardzo szybko, niedrogo, a i walory
smakowe są warte uznania. P. szczególnie zasmakował kurczak po
seczuańsku. Tak bardzo, że zrobił go sam w domu i nawet nie
zniszczył przy tym kuchni (!). Żadne miejsce nie jest idealne,
czego przykładem jest znajdujący się w Starym Browarze klub SQ do
którego mieliśmy okazję zawitać w styczniu 2013. Wszędzie unosił
się zapach papierosów, ponieważ większość imprezowiczów
lekceważyła zakaz palenia, a obsługi było zbyt mało, ażeby
wszystkich wyłapać. Palono nawet na parkiecie. Przechodząc obok
łazienek można było wyczuć zapach marihuany. Muzyka także nie
powalała. Repertuar był nudny i ograniczał się tylko i wyłącznie
do puszczanego przez DJ'a techna. Być może trafiliśmy po prostu na
nieodpowiedni dzień, albo nie jest to miejsce dla pary, tylko dla
tych, którzy dopiero szukają swojej drugiej połówki. Ciężko
stwierdzić. I wątpliwym jest to, abyśmy mieli kiedykolwiek się
tego przekonać, odwiedzając ten klub ponownie. Przechadzając się
ulicą Półwiejską warto zwrócić również uwagę na pewną,
nietypową wystawę. Inicjuje ją jakaś prywatna, bliżej nam
nieznana osoba, która na sznurku nad ulicą wywiesza rzeźby. Jest
to najmniejsza galeria w Polsce. Na końcu tej ulicy, a
naprzeciw "Kupca poznańskiego" znajduje się odlana z
brązu rzeźba starego Marycha. Jest to postać fikcyjna, stworzona
przez Juliusza Kubla, symbol gwary poznańskiej, który przez lata
towarzyszył słuchaczom polskiego radia. Przedstawia sympatycznego
dziadka z „pyrkowym” nosem, opierającego się o rower, przez
którego kierownicę przewieszona jest teczka. Podczas przechadzki po
Półwiejskiej na pewno jej nie przeoczycie.
Poznańska Fara
|
Zanim z Półwiejskiej
doszliśmy na Stary Rynek odwiedziliśmy Kolegiatę Matki Boskiej
Nieustającej Pomocy i św. Marii Magdaleny w Poznaniu, czyli mówiąc
skrótem - Poznańską Farę. Jest to barokowa świątynia, której
budowa rozpoczęła się w 1651 roku, a ukończona została w połowie
XVIII wieku. Ograbiono ją podczas drugiej wojny światowej, a jej
wnętrze stało się magazynem. Została odbudowana w latach 40 XX
wieku, a renowacji zaczętej pod koniec ubiegłego stulecia
dotychczas nie ukończono. Na uwagę zasługuje sklepienie pokryte
wielobarwną polichromią. Wartym wspomnienia jest to, że poznańska
fara posiada organy zaprojektowane przez Friedricha Ladegasta z
Weissenfels. Stworzył on ich co najmniej 156 (tyle udokumentowano),
a jego dzieła znajdują się między innymi w Lipsku
P. z koziołkami
|
Tallinnie czy w sali
koncertowej we Wiedniu. Wiąże się z nimi ciekawa legenda, która
mówi, że podczas prac związanych z ich renowacją pojawia się na
balkonie ubrana na czarno kobieta, która uważana jest za ducha
tajemniczej ofiarodawczyni organów. Przed kościołem znajduje się
brązowy odlew koziołków. Są one symbolem miasta, o czym wspomnimy
jeszcze przy Ratuszu. Bardzo trudno było namówić P. do zdjęcia na
rzeźbie. W końcu jednak się zgodził, ale minę na zdjęciu ma
bardzo nieszczęśliwą. Widocznie byk i koziołek nie dogadują się
najlepiej. Po zrobieniu sobie zdjęć przy figurach symbolu Poznania,
udaliśmy się zobaczyć ich oryginalną wersję. W tym celu
wybraliśmy się
W. przy Domkach Budniczych
|
na Stary Rynek, gdzie
znajduje się Ratusz. Urzekły nas zabytkowe kamieniczki, inaczej
zwane domkami budniczymi. Są to trzy- lub czterokondygnacyjne
wąskie, kolorowe budynki pochodzące z XVI wieku. To właśnie one
tworzą niesamowity klimat Starego Rynku, który robi wrażenie
niezależnie od pory roku czy dnia. Latem można po prostu posiedzieć
na zewnątrz, a zimą wybrać się na jarmark świąteczny lub
pooglądać wystawę rzeźb lodowych. Miejsce to tętni życiem.
Warto wybrać się na Stary Rynek o 12 w południe, aby zobaczyć na
wieży ratusza trykające się koziołki. Ich obecność w zegarze
związana jest z legendą. Gdy mistrz ślusarski ukończył swój
zegar to z okazji jego prezentacji możnowładcom miano wydać ucztę.
Niestety kucharz spalił sarnią pieczeń, którą miał przygotować,
a zamiast tego ukradł z łąki dwa koziołki, aby uniknąć
niepowodzenia. Nie udało mu się jednak zatuszować tego, gdyż
koziołki uciekły i wbiegły na ratuszową wieżę, gdzie zaczęły
trykać się
Ratusz
|
rogami. Wojewoda widząc
tę sytuację rozbawił się, darował winę kucharzowi, życie
zwierzakom, a ślusarzowi kazał zamontować urządzenie
uwieczniające ten moment. Sam Ratusz to renesansowy budynek, z
którego codziennie odgrywany jest poznański hejnał. Jego fasadę
pokrywają łacińskie inskrypcję, których łącznie jest 35.
Zostały one zmienione w trakcie remontu z końca XX wieku, gdyż
przed nim znajdował się m.in. cytat z Konstytucji PRLu. Ratusz
remontowano i przemalowywano wielokrotnie, ale podczas ostatniej
renowacji
Fontanna Prozerpiny
|
starano się przywrócić
mu renesansowy wygląd. Warto wspomnieć, że pomiędzy arkadami
znajdują się alegorie cnót - cierpliwości, miłości, wiary i
męstwa. Na każdym rogu Rynku znajduje się fontanna przedstawiająca
antyczne bóstwo, ale ta przed Ratuszem zasługuje na szczególną
uwagę. Przedstawia ona porwanie Prozerpiny i jest jedyną, która
zachowała się w oryginale od 1766 r. Wykonana została przez
Augustyna Schöpsa z piaskowca. Płaskorzeźba na
Studzienka Bamberki
|
ścianach basenu
przedstawia ogień, powietrze, wodę i ziemię, czyli wszystkie
cztery żywioły. Towarzyszy im herb Poznania. Pozostałe fontanny
przedstawiają Marsa, Apolla i Neptuna. Wchodząc w uliczkę między
Domkami Budniczymi i Ratuszem możemy dojść do Studzienki Bamberki.
Jest ona symbolem ludności niemieckiej, Bambrów, którzy swego
czasu masowo przybywali na te tereny. Przedstawia ona starszą
kobietę, w charakterystycznym dla tej kultury stroju. Na ramionach
trzyma nosidła, których używa do przenoszenia konwi na wino.
Rzeźba wykonana jest z brązu, a woda w fontannie niegdyś była
używana jako poidło dla koni, stąd jej kształt przypomina koryto.
W 1998 roku przy tym posągu były kanclerz Niemiec - Helmut Kohl,
spotkał się z przedstawicielami poznańskich Bambrów. Na parterach
prawie wszystkich kamieniczek mieszczą się sklepy i restauracje. My
mieliśmy okazję zawitać do dwóch z nich. Pierwszą była
spaghetteria Avanti. Możemy ją szczerze i otwarcie polecić,
szczególnie gdy oczekujemy dań wegetariańskich. Można tam zjeśc
wyśmienite spaghetti i inne dania z kuchni włoskiej. Restauracja
serwuje nam dania w 3 rozmiarach - małym, średnim i dużym. Tym
środkowym można już spokojnie się najeść. Zrobiłem tam zdjęcie
W., jak je makaron, ale nie pozwala mi go niestety upubliczniać :( A
skoro już jesteśmy przy jedzeniu warto wspomnieć o restauracji
"Mexicana". Położona w uliczce koło Starego Rynku
przyciąga pyszną kuchnią meksykańską. Podczas gdy P. podziwiał
lokalizację i wystrój dziedzińca, W. obserwowała oryginalne
stroje kelnerek. Jeśli chodzi o jedzenie to podobno jest ostre. Na
P. nie zrobiło szczególnego wrażenia, podczas gdy W. przeżywała
pożar kubeczków smakowych i nawet wystawienie języka na chłodne
majowe powietrze, nie pomogło wiele. Spotkała nas tam również
jedna śmieszna sytuacja, gdy jedna z kelnerek starając się jak
najlepiej nas obsłużyć, podając jedzenie do stołu wrzuciła całą
solniczkę do coli P. No cóż... Nikt nie jest idealny, a my
potraktowaliśmy to z uśmiechem i bez wielkiego obruszenia. Cała
sytuacja zakończona została również profesjonalnie, gdyż
szklanka została po prostu wymieniona. Razem z zawartością, rzecz
jasna. Podobno sernik w "Mexicanie" jest serwowanym przez
samego Zorro. My nie mieliśmy już jednak na niego miejsca w
żołądkach by się o tym przekonać. Jeśli jednak jesteś
prawdziwym facetem i masz ochotę na kawał grillowanego mięsa to
wejdź do Rio Bravo. Znajdziesz tam to, co mężczyzna lubi
najbardziej. Duuuużo dobrego mięsa. Weszliśmy tam po wcześniej
wspomnianej nieudanej wizycie w klubie SQ i był to najlepszy moment
tamtego wieczora. A w zasadzie już nocy.
Zamek Gar.. Przemysława
|
Niedaleko Starego Rynku
znajduje się Góra Przemysła, inaczej zwana Wzgórzem Przemysława
lub Górą Zamkową. Miejsce idealne jest na spacer z drugą połówką.
Obfituje w naprawdę ładne, zielone tereny. Znajduje się tu również
Zamek Przemysława, którego odbudowa podzieliła zdania Poznaniaków.
Nie wiadomo dokładnie jak on wyglądał, więc miasto ogłosiło
konkurs na projekt fortecy, a ten który wygrał bardziej straszy niż
zachwyca. Zwany jest przez Poznaniaków żartobliwie zamkiem
Gargamela (nawiązanie do postaci ze znanej bajki - Smerfów).
Szczególnie drażni wizualnie W., a P.,
Kościół św. Antoniego Padewskiego
|
mimo że jeśli chodzi o
artystyczne sprawy to ekspertem nie jest to także stwierdza, że
jest po prostu brzydki. Myślimy, że Przemysł II, który rezydował
kiedyś ten zamek nie byłby zadowolony z jego obecnego stanu i
kazałby stracić architekta.. U podnóża Góry Przemysła znajduje
się Kościół św. Antoniego Padewskiego, który został zbudowany
przez Franciszkanów sprowadzonych do Poznania przez biskupa Andrzeja
Szołdrskiego. Będąc w okolicy warto zobaczyć, choćby dla ołtarza
głównego, który jest złocony, a także dla obrazu Matki Boskiej
patronki Poznania. Jednak nie uważamy, że zobaczenie jego jest
konieczne dla każdego odwiedzającego to miejsce. Jeśli masz czas,
możesz odwiedzić ten kościół, a jeżeli nie, zwiedzanie go
możesz sobie z czystym sumieniem odpuścić. Ze Starego Rynku wyjść
można na Plac Wolności. Na nim znajduje się najstarszy dom
handlowy w Poznaniu. Jeżeli kogoś interesuje sztuka lub literatura,
w pobliżu znajduje się Muzeum Narodowe i Biblioteka Raczyńskich.
![]() |
Katedra na Ostrowie Tumskim
|
Ostatnie miejsce z miasta
koziołków, które opiszemy jest tak naprawdę jego początkiem.
Ostrów Tumski, miejsce, gdzie zaczęła się historia Poznania, a
także naszego państwa. Jest to wyspa, na której... cena za metr
kwadratowy sięga zenitu. Jednak nie to jest najważniejsze. To
tutaj, a konkretnie w najstarszej polskiej katedrze - Bazylice św.
Piotra i św. Pawła został prawdopodobnie dokonany chrzest Polski (poprawka: chodziło tu jednak o Ostrów Lednicki. Dzięki Marta :)).
To tutaj spoczywają władcy z dynastii Piastów od księcia Mieszka
I do króla Przemysła II. Badania archeologiczne wykazały, że w
tym miejscu pierwszy kościół wzniesiono w 968 roku, jednak obecny
kształt katedra przybrała po 1945. Nad jej głównym wejściem
znajduje się napis Prima Sedes Episcoporum Poloniae, co w
tłumaczeniu na język polski znaczy pierwsza siedziba biskupów
Polski.
![]() |
Główne wejście do katedry
|
P. ze swoją nikłą, a
wręcz prawie zerową znajomością łaciny stwierdził, że tutaj
ewidentnie chodzi o jakąś ubikację. W. skwitowała to swoim
ulubionym powiedzonkiem w takich sytuacjach - "jesteś głupi".
Tym razem miała rację… Katedra została wybudowana (a w sumie to
odbudowana) w stylu gotyckim według projektu Franciszka Morawskiego.
Punkt centralny świątyni stanowi ołtarz główny, znajdujący się
w prezbiterium. Jest to poliptyk, czyli ołtarz typu szafiastego
składający się z części głównej i pary ruchomych skrzydeł,
zamykanych lub otwieranych w zależności od części roku
liturgicznego. Ten znajdujący się w poznańskiej katedrze pochodzi
z Góry Śląskiej. W głównej szafie znajduje się rzeźba Matki
Boskiej stojącej między św. Katarzyną i św. Barbarą. Na
skrzydłach bocznych przedstawione są sylwetki 12 innych świętych
kobiet, między innymi św. Agnieszki, św. Kunegundy, św. Marii
Magdaleny czy św. Otylii. Po złożeniu części skrzydeł
przedstawione są sceny Męki Pańskiej, które eksponowane są w
czasie wielkiego postu. Po zamknięciu ołtarza widoczne są 4 obrazy
przedstawiające czwórkę świętych – św. Jana Ewangelistę, św.
Jana chrzciciela, św. Krzysztofa i św. Hieronima. Warto wspomnieć,
że w katedrze możemy odnaleźć replikę miecza św. Piotra, który
tak naprawdę jest... tasakiem. Jego pierwotna wersja znajduje się
podobno w Muzeum Archidiecezjalnym w Poznaniu, a niezależnie od
sporów czy pochodzi z I wieku, czy nawet z XIV w i tak jest bronią,
która ma wraz z Szczerbcem (mieczem koronacyjnym królów Polskich)
najdłuższą udokumentowaną historię w naszym kraju. Katedra
mieści w sobie kilkanaście kaplic, a w każdej z nich znajduje się
ołtarz, co daje nam możliwość przytoczenia pewnej ciekawostki, że
kiedyś podczas sprawowania Mszy świętej, gdy nie było w
kościołach jeszcze głośników (tak.. takie czasy istniały) przy
każdym z nich eucharystia musiała być koncelebrowana w tym samym
czasie, co przy takiej ich ilości zapewne sprawiało wiele
trudności. Katedra to nie jedyne miejsce na Ostrowie Tumskim, które
warto zobaczyć. Za nią, znajduje się most św. Jordana zwany przez
poznaniaków mostem zakochanych. Od paru lat przychodzą tam pary,
które by pokazać całemu światu, że ich uczucie jest silne
jak stal, z której zrobione
![]() |
Most zakochanych
|
są… kłódki. Na moście znajdują
się specjalne fragmenty łańcucha do którego przypiąć można
swój kawałek metalu, a potem należy wyrzucić kluczyk do rzeki, by
zapewnić sobie miłość drugiej połówki na zawsze. Gdyby w
pobliżu znajdował się sklep z kłódkami zarobiłby z pewnością
krocie. Warto także docenić ich różnorodność. Duże, średnie,
małe, podpisane markerem, specjalnie wygrawerowane, pomalowane
lakierem, z inicjałami wyrytymi pilniczkiem do paznokci, a nawet
takie w kształcie serca. Sami żałowaliśmy, że nie mieliśmy
swojej, aby dopisać tam także naszą historię, dlatego zapraszamy
tam wszystkich zakochanych, którzy odwiedzają Poznań. Także jeśli
jesteś miłośnikiem kłód, kłódek, czy kłódeczek szczerze
polecamy to miejsce! Na pewno znajdziecie tam coś dla siebie, co
Was zachwyci albo swoją prostotą, albo wykwintnością. Chyba, że
Twoje serce nie wytrzyma tego, że taki okaz został zmarnowany na
przypięcie do mostu.
Cały nasz tekst
moglibyśmy podsumować jednym zdaniem - "Poznań miasto doznań",
jednak to mogłoby zawieść naszą całą rzeszę fanów, fanek i
ich zwierzątek. Tak naprawdę, mimo że nasza notka w tym momencie
się kończy to warto wspomnieć, że w stolicy wielkopolski jest
jeszcze wiele ciekawych miejsc do zwiedzenia oraz zobaczenia, jak na
przykład Jezioro Malta, czy Nowe Zoo, w którym odnaleźć możemy
Wikunię, czyli protoplastę alpaki, z którą ze względu na
gatunkową nazwę W. odczuwa wiele wspólnego (nawet dzień i miesiąc
urodzin najmłodszej z nich z W. się zgadza!), bo jeśli chodzi o
wygląd to jednak ciut się różnią. Mają tam także tygrysy,
czyli to, co P. lubi najbardziej. Poznań oprócz tego wszystkiego,
co opisaliśmy, a także i miejsc, o których zapomnieliśmy, albo
nawet i nie poznaliśmy, pozostanie dla nas magiczny ze względu na
to, że właśnie tutaj powiedzieliśmy sobie po raz pierwszy
„Kocham”. Tym słodkawym akcentem kończymy i mówimy „do
przeczytania” za dwa tygodnie w Golinie.
![]() |
Z pozdrowieniami z Poznania W. i P.
|
Chrzest Polski, na Ostrowie, owszem, ale nie Tumskim, lecz LEDNICKIM. Marta Kaszyńska, rodowita gnieźnianka, obecnie zamieszkała w Poznaniu, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPewnie nawet słowo prawdopodobnie nas średnio ratuje.. Przepraszamy za błąd, wprowadzimy delikatną poprawkę, żeby nie mylić czytelników :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy P. i W.
Uspokajam i informuję, że to nie jest błąd jako taki. Obecnie historycy i archeologowie spierają się na temat tego, skąd faktycznie wzięła początek nasze chrześcijaństwo i spór ów pozostaje nadal nierozstrzygnięty. Zwykło się mówić od dawien dawna, że w pobliżu Grodu Lecha na Ostrowie Lednickim (i tak świadczyły wykopaliska), lecz ostatnie odkrycia z Ostrowa Tumskiego rzucają na to zupełnie inne światło. A jaka jest prawda nie wie nikt, a przeze mnie przemawia miłość do regionu :)
OdpowiedzUsuńMieszkałam w Poznaniu,a raczej pod Poznaniem 13 km i mój sentyment do tego miasta pozostał - nie ze względu na historię czy miejsca - tylko na ludzi którzy tam mieszkają.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że ludzie wiele znaczą do sentymentu dla miasta. Ale w Poznaniu nie tylko to przyciąga :)
Usuń