Naszym celem jest
zwiedzenie wszystkich stolic Europy, to najwyższa pora na kolejną.
Tę najbliższą naszym sercom, bo własną. Warszawę. Wybraliśmy
się tam pod koniec sierpnia 2013 roku i spędziliśmy tam dwa dni.
Czasu trochę mało, więc na wszystko nam go niestety nie
wystarczyło, ale zebraliśmy wystarczająco materiału, żeby móc
ją wam opisać :) Warszawa jest największym polskim miastem jeśli
chodzi o liczbę ludności - 1,7 mln mieszkańców - i powierzchni -
517 km kwadratowych. Miasto powstało najprawdopodobniej na przełomie
XIII i XIV wieku. Jej nazwa pochodzi od rycerza z rodu Rawów o
imieniu Warsz. A według legendy z połączenia imion zakochanych:
syrenki Sawy i rybaka Warsa. W 1413 roku została stolicą Księstwa
Mazowieckiego. Mimo że najważniejszym miastem Polski została już
kilkaset lat temu to jednak oficjalny status miasta stołecznego
uzyskała dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918
roku. Wcześniej, mimo że była tak traktowana to nie potwierdzał
tego żaden akt prawny. Warszawa została całkowicie zniszczona
podczas II Wojnie światowej. Zostały z niej tylko gruzy, więc to,
co dzisiaj możemy zobaczyć w mieście to efekt odbudowy, w którą
włączył się (może i ciut niedobrowolnie) cały kraj. Według nas
Warszawę i naszą tamtejszą podróż najlepiej opisuje cytat z piosenki T.Love:
„Gdy patrzę w twe oczy,
zmęczone jak moje,
To kocham to miasto, zmęczone jak ja,
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje”.
To kocham to miasto, zmęczone jak ja,
Gdzie Hitler i Stalin zrobili, co swoje”.
Po wyjściu z centralnego
dworca w Warszawie, zakupie 3-dniowego biletu na komunikację miejską
i pobieżnym przyjrzeniu się mapie miasta, zdecydowaliśmy, że
naszą wycieczkę po stolicy zaczniemy od małej podróży w czasie -
Muzeum Powstania Warszawskiego. Gdy do niego dotarliśmy
czerwono-żółtym tramwajem, okazało się, że jest jeszcze
zamknięte. Postanowiliśmy więc usiąść gdzieś spokojnie, zjeść
śniadanie i opracować dalszy plan. Okazało się, że jedyną dobrą
"miejscówką" był... pobliski kwietnik. Tak więc możecie
się śmiać, ale naszą wycieczkę po stolicy, zaczęliśmy oo
siedzenia na kwietniku. Gdy już wybiła godzina dziesiąta
ruszyliśmy się, aby zacząć prawdziwe zwiedzanie. Muzeum Powstania
Warszawskiego zostało otwarte w 2004 roku z inicjatywy ś.p. Lecha
Kaczyńskiego, o czym przypomina nam widniejąca na nim tablica.
Mimo, że tego dnia wejście do Muzeum jest darmowe, my i tak
stanęliśmy w kolejce po bilety na krótki film pt. „Miasto Ruin”.
Dzięki temu mogliśmy zobaczyć skrzynkę z dotacjami na Muzeum.
Wrażenie robiły rozmaite banknoty pochodzące z różnych zakątków
świata - między innymi z Australii. Jednak to, co najważniejsze
było dopiero przed nami. Po wejściu do budynku usłyszeliśmy
dźwięk... bijącego serca. Okazało się, że było to tak zwane
"Serce Muzeum Powstania Warszawskiego", czyli wielki
monument, który wydaje właśnie ten dźwięk. Oprócz tego znajdują
się w nim dziury po kulach, w których po przyłożeniu ucha
słyszymy różne dźwięki z czasów walki - modlitwy, patriotyczne
pieśni, czy nawet dźwięki strzelających karabinów. Pierwsza
rzeczą, jaką zrobił P. był telefon do powstańca. Polegało to na
tym, że podnosząc słuchawkę starego urządzenia słyszeliśmy
opowiadanie świadka warszawskiej insurekcji. Filmy, czy głosy
powstańców towarzyszyły nam przez całe przejście przez muzeum,
co naprawdę robiło wrażenie ze względu na ilość zebranych
materiałów. To, co nam udało się obejrzeć to tylko maleńki
ułamek. O wiele więcej znajduje się w Internecie i w muzealnych
archiwach. Bardzo spodobał nam się pomysł porozwieszania
kalendarium powstania, czyli dziennika, którego kartki mógł zabrać
każdy odwiedzający. Staraliśmy się zebrać całą kolekcję i
szło nam to całkiem sprawnie, jednak później okazało się, że
kilku karteczek nam zabrakło... Muzeum Powstania Warszawskiego
oferuje nam wiele rzeczy, z których najbardziej przypadły nam do
gustu: spacer kanałami, pierwsza okładka Kamieni na Szaniec, ilość
zebranej broni czy interaktywne oglądanie samolotu. Jednak tym, co
robiło największe wrażenie był wcześniej wspomniany film "Miasto
Ruin", który w 3d ukazywał obraz zniszczonej stolicy. Muzeum
było dla nas niesamowitą lekcją żywej, choć dla naszego
pokolenia dawnej, historii. Uważamy, że każdy powinien to miejsce
odwiedzić i zastanowić się nad losem kraju, za który tylu ludzi
oddało życie.
Następnym miejscem na
naszej liście do zwiedzenia była Biblioteka Uniwersytecka w
Warszawie. Jej obecny budynek wybudowany został pod koniec XX wieku.
Od fasady widzimy, że dach przytrzymywany jest przez filary
książkowe z fragmentami różnych tekstów w wielu językach. Także
tym fizycznym i muzycznym. W bibliotece trafiliśmy na znajdującą
się tam Galerię Plakatu, traktującą o rozmaitej tematyce.
Niektóre z nich były ciekawe, inne mniej, a jeden przedstawiający
piłkarza miał niekomfortowo narysowaną nogę. To, co zachwyca (a
przynajmniej powinno) najbardziej to ogrody znajdujące się na dachu
budynku. Rozciąga się on na powierzchni 1ha, a roślinność
zajmuje w nim 5111m^2. Robiłby na pewno wrażenie, gdyby nie to, że
podczas naszej wizyty część roślin było... po prostu
uschniętych. Rekompensował nam to jednak widok na Wisłę z dachu,
a także dalsza część ogrodów, która znajdowała się już po
zejściu po schodkach.
Po obejrzeniu Biblioteki
Uniwersyteckiej i przekonaniu się, że Centrum Nauki Kopernik jest
nieczynne w poniedziałki udaliśmy się spacerkiem w samo serce
miasta, czyli do Zamku Królewskiego. Jest to barkowo-klasycystyczny
zamek, który pierwotnie (w XIV i XV wieku) był siedzibą książąt
mazowieckich, a po śmierci ostatniego z nich Warszawa została
włączona do Korony. Zamieszkiwali go królowie polscy min, Zygmunt
Stary, Zygmunt August, Jan Kazimierz - który poszerzył zamkowe
zbiory dzieł sztuki. Swoją świetność przeżywał w XVIII wieku
za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego. W czasie zaborów
gościł w nim sam Napoleon. Zamek przetrwał w dobrym stanie I wojnę
światową, gdyż stał się siedzibą Rosyjskich Gubernatorów. W
okresie międzywojennym pełnił funkcję rezydencji prezydenta. Już
w pierwszych dniach wojny pałac stał się celem okupanta, gdy
został ostrzelany przez Niemców. Do jego upadku przyczynił się
pożar 17.09.1939 r., podczas którego w czasie ratowania dzieł
sztuki zginął kustosz. Zamek został złupiony z dzieł sztuki,
jedynie nieliczne fragmenty posadzek, gzymsów czy sztukaterii, a
także dzieła sztuki udało się zachować Polakom z Muzeum
Narodowego, opisując straty i prowadząc dokumentację historyczna
pod kierunkiem Stanisława Lorentza. Adolf Hitler, który osobiście
przyglądał się jednej z akcji niszczenia zamku, kazał wysadzić
go w powietrze. Przez wiele dni w jego fundamentach wiercono otwory
na dynamit. Zdecydowano jednak, by zrobić z niego halę ludową.
Przedłużyło to jego życie do jesieni 44 roku, kiedy to zamek
został wysadzony. Podczas naszych odwiedzin mieliśmy okazję
zobaczyć Salę Canaletta, Rycerską, Wielką, Rady, Balową i
Apartament Księcia Stanisława. Wszystkie ozdobione wieloma
obrazami. Gdy już obeszliśmy naszą wyznaczoną wycieczkową
trasę, za radą miłego ochroniarza udaliśmy się do Arkad
Kubickiego, gdzie przeszliśmy się Piwnicami. Jedna z dróg
zaprowadziła nas do wystawy zdjęć i obrazów pokazujących, jak
Zamek zmieniał się z biegiem lat i zobaczyliśmy oryginalne resztki
fundamentów.
Kierując się w stronę
Rynku, postanowiliśmy odwiedzić Katedrę św. Jana. Niestety nie
zobaczyliśmy sławnej budowli z zewnątrz, gdyż cała elewacja była
remontowana.... Na szczęście, mogliśmy podziwiać wnętrze ;) W
jej murach wygłaszał kazania ksiądz Piotr Skarga, a Władysław IV
Waza zaprzysiągł swoje pacta conventa. Ponadto zaprzysiężono tu
Konstytucję 3 maja. Pierwsza świątynia w tym miejscu została
wybudowana na przełomie XII i XIV wieku, a ze względu na
zniszczenia 1944 roku, obecny wygląd zawdzięcza rekonstrukcji z
połowy XX wieku. Powojenna fasada stanowi przykład gotyku
nadwiślańskiego. W prezbiterium znajduje się ołtarz główny z
wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej oraz barokowe stalle z
figurami świętych, które są wotum Jana III Sobieskiego za wygraną
bitwę pod Wiedniem. W świątyni możemy także odnaleźć mauzoleum
prymasa Stefana Wyszyńskiego, pomniki, popiersia i tablice
dedykowane znanym Polakom (możemy wymienić między innymi
Piłsudskiego, Dmowskiego i Witosa) oraz witraże zawierające
historyczne postaci Polski. Katedra św. Jana to także miejsce
spoczynku znanych, polskich osobistości - Stanisława Augusta
Poniatowskiego, Gabriela Narutowicza, Ignacego Jana Paderewskiego czy
Henryka Sienkiewicza. Ważna dla Warszawiaków jest barokowa kaplica,
w której znajduje się krucyfiks przedstawiający Cudownego pana
Jezusa ukrzyżowanego. Krzyż został uratowany w czasie Powstania
Warszawskiego. Sama kaplica stanowi najlepiej zachowany fragment
zrujnowanej w 1944 roku świątyni. Dla tych, którzy chcą zobaczyć
to miejsce na własne oczy, ale nie mają czasu na wyjazd do Warszawy
zapraszamy do obejrzenia jej Wirtualnych Spacerów.
Po zwiedzeniu Katedry św.
Jana swoje kroki skierowaliśmy na warszawską starówkę. I po raz
kolejny okazało się, że remonty podczas tej podróży nam nie
sprzyjają. Prawie cały Rynek był zamknięty dla ruchu ze względu
na przeprowadzane prace, przez co Syrenkę mogliśmy zobaczyć tylko
od... ogona strony. Na szczęście to nie tyczyło się kolorowych,
klimatycznych warszawskich kamieniczek, które mogliśmy podziwiać w
całej okazałości. Może trochę przysłonięte blachą i
koparkami, ale wciąż robiły wrażenie. Spacerując uliczkami
Starego Miasta, mieliśmy okazję zobaczyć jeszcze klika ciekawych
miejsc, m.in. kolumnę Zygmunta, barbakan, miejskie mury, Pomnik
Małego Powstańca, a także grający zegar. Na to ostatnie
natrafiliśmy całkowicie przypadkowo. Siedliśmy na murze, by
ustalić trasę po krakowskim przedmieściu i wówczas wybiła
godzina n. Przed i po bimbaniu zegar zagrał melodyjkę.
Zanim na dobre
przeszliśmy się po Krakowskim Przedmieściu, postanowiliśmy
odwiedzić jeden z zabytków znajdujących się przy tej ulicy -
Kościół św. Anny, który jest głównym ośrodkiem duszpasterstwa
akademickiego w Warszawie, a wzniesiony został w stylu gotyckim dla
zakonu bernardynów w drugiej połowie XV wieku. Jego fundatorką
była księżna Anna, wdowa po księciu Bolesławie III. Po
zniszczeniach w czasie Potopu, odbudowano go w stylu barokowym według
projektu Józefa Belotiego. Ołtarze są rokokowe, a polichromie
wykonane przez Walentego Żebrowskiego. Warto też wspomnieć o
pięknym chórze i organach powstałych za Augusta II, a stworzonych
przez ojca Antoniego z Głogowy. Jako ciekawostkę można przytoczyć,
że w bocznej kaplicy znajduje się tzw. krzyż smoleński.
Po wyjściu z kościoła
św. Anny ruszyliśmy wgłąb Krakowskiego Przedmieścia. Jest to
jedna z najbardziej reprezentacyjnych ulic w Warszawie. Swe początki
ma już w XIV wieku, jednak na samym początku nazywane było placem
Bernardyńskim. Następnie Czerskim Przedmieściem, aby w końcu
przyjąć swoją nazwę, którą nosi po dziś dzień. Na trasie
można spotkać kilka ciekawych miejsc z pałacem prezydenckim na
czele. Obecny wygląd uzyskał on na początku XIX wieku, a siedzibą
głowy państwa polskiego stał się w 1994 roku. Jego elewacja jest
klasycystyczna, a przed nim widnieje konny pomnik księcia Józefa
Poniatowskiego. P. zarzeka się, że jeszcze kiedyś tam zamieszka.
Podczas przechadzki natrafiliśmy także na dużą ilość pomników
- między innymi Mickiewicza i Kopernika. I tam wokół Polaka, który
poruszył Ziemię, a zatrzymał Słońce, W. zauważyła, że
metalowe tarcze umieszczone na ziemi nie są przypadkowo
rozmieszczone, lecz przedstawiają heliocentryczny model układu
słonecznego. Tam zarządziliśmy sobie krótki odpoczynek w celu
odnalezienia ulicy Żwirki i Wigury, gdyż właśnie przy tej ulicy
znajdował się nasz nocleg - akademik. Gdy przechodząc między
innymi przez ulicę Piękną (P. uparł się, żeby zrobić tam
zdjęcie W., ale niestety wyszło rozmyte) trafiliśmy do Domu
Studenckiego nr 2 okazało się, że... tam nie ma już miejsc.
Spróbowaliśmy jednak w pierwszym akademiku i tam wynajęliśmy
pokój. W taki właśnie oto sposób zakończyliśmy dzień pierwszy.
Więcej za dwa tygodnie w drugiej części Pocztówki z... Warszawy.
"Do przeczytania!" ;)
Z pozdrowieniami z Warszawy - W. i P. :)
|
Druga część Pocztówki z... Warszawy już za dwa tygodnie!
Cześć. Bardzo ciekawy blog, a wpis o Warszawie tym bardziej:).
OdpowiedzUsuńJestem z Warszawy więc miło poczytać wpis o rodzinnym mieście.
Trzymam kciuki za bloga bo ma potencjał. Pozdrawiam.
Tomasz Araszkiewicz - odpady.blog.pl
Super! Wstyd przyznac, ale Warszawy jeszcze nie zwiedzalam :/
OdpowiedzUsuńMiło w ten sposób spojrzeć na swoje miasto, dzięki!
OdpowiedzUsuńA do słuchania o Warszawie polecam Brodkę i kawałek Varsovie :-)