Czy w Luksemburgu jest coś do zobaczenia oprócz... Luksemburga?
Okazuje się, że tak. Ostatnim przystankiem naszej podróży po
Beneluksie był Echternach, czyli graniczące z Niemcami miasto
położone nad rzeką Sûre. Ci, którzy uważnie śledzili naszego
fanpage'a mogą rozpoznać, że było na nim pytanie konkursowe o to
miasto, a do wygrania była pocztówka. Mimo, że zatrzymywaliśmy
się tam tylko na chwilę, to wystarczyło nam, aby miasteczko nas
zauroczyło. Aczkolwiek zdaniem W. jeśli mielibyśmy tam wrócić,
to tylko po to, by zobaczyć tańczącą procesje, będącą jedną z
atrakcji miasta. Nie wiadomo, kiedy dokładnie rozpoczęła się ta
tradycja. Pierwsze pisemne wzmianki o niej pochodzą z XV wieku.
Według legendy zapoczątkowała ją w 1347 wieku epidemia bydła,
które dostawało drgawek. Ludzie w procesji naśladowali te ruchy w
czasie procesji, a ich modlitwy zostały wysłuchane. Z upływem lat
drgawki zostały zastąpiono przez taniec. Od tamtego czasu procesje
odbywały się corocznie, a jej uczestnikami byli w szczególności
chorzy na padaczkę.
Największą atrakcją w
Echternach jest benedyktyńskie opactwo założone w VII wieku przez
św. Wilibrorda, anglosaskiego misjonarza, który czczony jest
obecnie jako patron Luksemburga. Znajdująca się tam bazylika
zbudowana została w stylu romańskim, a obecnie można ją podziwiać
w stylu tym samym, lecz z przedrostkiem neo. Choć dziś trochę
trudno w to uwierzyć, w średniowieczu opactwo to było jednym z
najważniejszych ośrodków kulturalnych i religijnych zachodniej
Europy. Dziś po dawnej sławie pozostało niewiele. Nawet jego mury
nie są oryginalne, gdyż zostało ono zniszczone podczas drugiej
wojny światowej, jednak odbudowano je stosunkowo szybko – w 1953
roku, nawiązując do pierwotnej budowli. Jeśli chodzi o bazylikę
samą w sobie to w pamięci zapadają przede wszystkim krypty, gdzie
można zobaczyć między innymi pięknie rzeźbiony grób patrona
świątyni, która sama w sobie jest odrobinę... pusta przynajmniej
w porównaniu do kościołów spotykanych w Polsce, a jednymi z
nielicznych zdobień, które zwracają na siebie uwagę są witraże.
Warto wspomnieć, że Echternach leży na europejskim szlaku Camino,
co odkryliśmy w trakcie zwiedzania świątyni, gdy natknęliśmy się
na „korytko z wodą”, w którym wyrzeźbiona została
charakterystyczna muszla św. Jakuba.
Opactwo mieści kilka
dodatkowych atrakcji, w tym bardzo ładny dziedziniec, na którym
odnaleźć można między innymi fontannę, a także odrobinę
zieleni, co sprzyja choć chwilowemu spacerowi i odpoczynkowi na
świeżym powietrzu. Oprócz tego znajduje się tam można także
muzeum, którego cena nie zachwyciła nas w porównaniu do innych
elementów miasta, więc nasze zwiedzanie go skończyło się na
spojrzeniu na informację i pstryknięciu zdjęcia środka...
Naprzeciwko bazyliki można odnaleźć ładny, zadbany ogród,
pośród którego stoi dawny dom opata. Z jednej strony można by
powiedzieć, że budynek jak budynek, ale kilka rzeźb znajdujących
się przy jego fasadzie może wskazywać na to, że opat miał
całkiem dostatnie życie.
Naszą króciutką wizytę
w Echternach zakończyliśmy spacerem po miasteczku. Na rynku odbywał
się akurat targ, więc mogliśmy popatrzeć na lokalne specjały,
między innymi na owoce, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy.
Okazało się również, że mieszkańcy tego małego miasteczka mają
ciut większe mniemanie o sobie. Przynajmniej pewien Pan od stoiska z
ubraniami, gdzie Echternach postawił w jednym rzędzie z takimi
centrami mody jak Paryż, Nowy Jork, Londyn, Rzym i Mediolan.
Echternach jako ostatni przystanek w naszej podróży po Beneluksie
sprawdził się naprawdę nieźle, choć gdybyśmy mieli zatrzymać
się tam na dłużej niż kilka godzin to skończyłyby nam się
pomysły na to, co robić. Jednak jesteśmy zadowoleni, że w
Luksemburgu udało nam się zobaczyć coś więcej niż samą
stolicę. Do przeczytania!
bardzo ciekawie się czyta, polecam!:)) i piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńFajny post!
OdpowiedzUsuń--------
http://travelingrockhopper.com
Ładne zdjęcia, za miesiąc wybieramy się w te okolice :)
OdpowiedzUsuńFantastyczne miejsce, byłam w zeszłym roku, ale niestety nie zdążyłam zwiedzić wszystkiego co zaplanowałam... mam pretekst do następnej wizyty ;)
OdpowiedzUsuńByłem tam przejazdem i bardzo mi się spodobało. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zatrzymać w tym miejscu na dłużej i bardziej szczegółowo wszystko zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Bardzo lubię stronki tego typu. Na pewno będę częściej tutaj zaglądać.
OdpowiedzUsuńCzytanie tego bloga to sama przyjemność :) Warto się tu zatrzymać, choćby na chwilę. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNa pierwszy rzut oka widać, że blog prowadzony z pasją, a po wczytaniu się w posty mamy tylko potwierdzenie tego :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńByłem w tym miejscu i naprawdę polecam. Widoki są niezapomniane, jest co podziwiać, na co popatrzeć.
OdpowiedzUsuńWarto wskoczyć jadąc do Włoch :)
OdpowiedzUsuńSuper blog. Nie mogę doczekać się kolejnego wpisu. Nie natrafiłem nigdy wcześniej na tak ciekawego bloga.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe informacje. Mam nadzieje, że dodasz niebawem kolejny wpis, który będzie tak samo interesujący jak ten.
OdpowiedzUsuń